sobota, 27 kwietnia 2013

Integracja w Polsce - Rozdział III

Czerwiec 475 - tereny Germanów - ranek
- Ale mamo~... po co my do nich idziemy. To nudziarze~! - jęczał młody chłopak o zielonych oczach i blond włosach. Co róż uwieszał się Słowian, swojej matki. Za nimi szli chłopak o krótkich brązowych włosach i dziewczyna o długim warkoczu, który ginął gdzieś pod długimi szatami.
- Potrzebujemy wsparcia, gdy będziemy iść na Rzym*
- Ale dlaczego od nich~! - znów wyjęczał chłopak.
- Feliksie Łukasiewiczu jeśli w tej chwili się nie uspokoisz to to będziesz mieć szlaban na strzelanie z łuku.
Blondyn naburmuszył się. Nie lubił Germanii. Kiedyś odwiedził ich w ich domu na terenach Niziny Wschodnio Europejskiej. Feliks nigdy go nie lubił. Był dziwny i jak na jego gust zbyt cichy. A jak już się wściekł i krzyczał to zbyt głośno. Lukasiewicz był przyzwyczajony do wesołych krzyków, które zawsze wypełniały dom. Wtedy jeszcze mieszkali wszyscy razem: Ciocia Jugosławia, ciocia Ruś Kijowska i jego matka Słowiany. Miał mnóstwo kuzynów, kuzynek, brata i siostrę. Później ciocia Jugosławia opuściła dom razem ze swoją gromadką. Przez większość czasu to jej dzieci tworzył własne państwa. W czasie wielkich wojen na tych terenach było bardzo niebezpiecznie, więc ciocia w wieku XX zapanowała nad całym porządkiem, ale schorowana umarła na początku lat 90, a państwo znane jako Jugosławia przestało istnieć.
Gdy Feliks, Iga i Josef mieli opuścić ich dom razem z matką dowiedzieli się, że ciocia Ruś Kijowska spodziewa się następnego dziecka. Miała już Katiuszkę (Ruś Czerwona), Artema (Ruś Czarną) i Oleńkę.
- Jeśli będzie to chłopiec to nazwę go Ivan jeśli dziewczynka Natalia - powiedziała na pożegnanie
Cała czwórka pomachała jej i udali się w stronę Europy. Jednak łatwo nie było. Często ich plemiona były gonione przez dzikiego Romulus zwanego także Rzymem.
Kilkadziesiąt lat później Cesarstw się podzieliło. Zachodem władał Romulus, a Wschodem, zwanym później Bizancjum, jego młodszy brat Remus**.
Ten moment postanowiła wykorzystać Słowiany. Nienawidziła Romulusa. Przez niego jej dzieci cierpiały. Dlatego właśnie postanowiła dogadać się z jakimiś innymi plemionami i ruszyć na Rzym. Galia odpadał. Przegrał z Rzymem i koniec. Brytania też. Chowała się gdzieś po lasach razem z małym Irlandią i jego siostrą Irlandią Północną oraz swoimi dziećmi: Szkocją, Walią i najmłodszym Anglią, zamiast walczyć przeciw Romulusowi. Iberia miała własne problemy, Jugosławia jej siostra trafiła jako niewolnica do pałaców Remusa, a pozostałe ludy Wschodu nie przyłączyły by się do niej. Przy czym Wiking dopiero zaczął się budować i musiał zadbać o swoje dzieciaki, a Rus Kijowska była w ciąży i proszenie jej o pomoc odpadało.
Tak więc postanowiła zwrócić się do sztywnego i milczącego Ottona (Germania). Miał on, z tego co słyszała, już piątkę dzieci: Gilberta, Rodericha, Lili, Vasha i dopiero co wyrastającego Lukasa (HRE). Z tym ostatnim mężczyzna wiązał wielkie nadzieje.
Dom Germanii był okazały jak na te czasy. Zbudowany był z drewna i kamienia pokryty strzechą. W środku było osiem izb: jedna główna największa, pięć jako pokoje w tym jedne gościnny, jedna jako kuchnia, znajdowała się tam też wędzarnia i komórka. W ostatniej izbie było coś na kształt ówczesnej łazienki.
Słowiany weszła do głównej izby i usiadła na skrzyni, w której zapewne była trzymana broń. Tak samo zrobiła trójka dzieci. Był wczesny ranek toteż wszyscy jeszcze spali. Nawet strażnicy pousypiali dzięki temu cała trójka weszła do grodu do głównej siedziby. Ich ludzie obozowali kilka wzgórz dalej.
Nagle dało się słyszeć jak ktoś wstaje. Z trzeciej izby wyłoniła się głowa o białych włosach. Było to dość niezwykłe, bo mało kto miał taki kolor włosów. Z zaspanych powiek wyłoniły się równie niezwykłe czerwone oczy. Był ubrany w lnianą koszulę i spodnie, których kolor w tych czasach określano jako biały, choć przy włosach chłopaka wydawały się bardziej żółtawe.
Gdy tylko chłopiec ich spostrzegł natychmiast się rozbudził. Sięgnął po swój miecz, który wielkością przypominał bardziej sztylet***.
- Kim jesteście? Jak udało się wam tu wejść? Co tu robicie? - potok słów zalał nadal milczących Słowian. Pomimo, że na co dzień byli dość głośni to gdy była potrzeba umieli być cicho.
Feliks, Iga i Josef trzymali już w pogotowiu swoje miecze pod ubraniami.
- Przybyliśmy tu na spotkanie z Germanią
- Vater**** Germania śpi - warknął ostrzegawczo chłopak.
- Poczekamy, mamy czas - odparła Słowiany i spojrzała chłodno na albinosa.
Chłopak zląkł się, ale mimo wszystko nadal stał wyprostowany z mieczem skierowanym w kobietę.
- Nie celuj w moją matkę mieczem, bo cię zabiję - usłyszał albinos czyjś zimny głos. Odwrócił się w stronę pozostałych obcych. Przed nim stał niewysoka dziewczyna o blond włosach do ramion i zielonych oczach. Czubek jej miecza był tuż przy jego nosie.
- Uważaj bo się ciebie przestraszę Mädchen (dziewczynko) - warknął.
- Nie jestem dziewczyną! Jestem chłopcem! - syknął Feliks, a czubek jego miecza dźgnął delikatnie, a zarazem ostrzegawczo czerwonookiego.
- Kim? - nie zrozumiał chłopak. Ich języki były dość młode, więc jeszcze jako tako mogli się zrozumieć, jednak w przyszłości miało nadejść dużo zmian, które sprawią, że Germanie staną się niemi dla Słowian i ochrzczeni Niemcami*.
- Der Junge (Chłopcem)! - warknął jeszcze raz Feliks. Gdy Germania odwiedził ich w ich domu też mówił na niego Mädchen i chłopak rozumiał co to znaczy.
- Du (ty)? Jasne jasne, a ja w to wierzę...
- A ty masz białe włosy jakby ci Wujcio Mróz je zamroził - odparł. Wujcio Mróz karał tak tylko najbardziej niegrzecznych.
- Tak, wiem, a oczy jak borówki, albo krew, też to słyszałem - chłopcy nadal mierzyli się wściekłym wzrokiem.
Już przyszła personifikacja Polski miał coś dodać gdy za pierwszych drzwi wyłonił się postawny blond włosy mężczyzna.
- Co ja tu widzę. Ist es Ihnen, Slawen und deine Jungen und Mädchen (To ty Słowiany i twoi chłopcy oraz dziewczynka - już się nauczył, że Feliks jest chłopcem). Po co tu jesteś?
- Romulus słanie - odparła, wiedząc, że to prosta odpowiedź i mężczyzna odraz zrozumie.
- Chcesz iść na Rzym? - spytał po chwili, a następnie krzyknął, a jak już powiedzieliśmy Otton rzadko to robił - Na mózg ci padło kobieto! To nie jest osoba z którą możesz się zmierzyć w równej walce!
- To się okrze! - krzyknęła Słowiany stając na nogi i mierząc się z mężczyzną wzrokiem tak jak wcześniej zrobił to Feliks i Gilbert - Zresztą, właśnie dlatego tu jestem. Idziesz z nami?
- Nien! Romulus to mój przyjaciel. Nie zrobię mu tego.
- Przez niego żyjemy w nędzy! Widziałeś co zrobił Gali?
- Ale Galia to idiota!
- Bo zabrał ci kochankę**? Zresztą z tego co wiem ma też dzieci z Romulusem i mieszka teraz w jego pałacu, a jakoś na niego nie jesteś zły.
- To co innego. Ona do niego odeszła z miłości, a Galia, zrobił to siłą.
- Tak, tak, a ja w to wierzę jak Światowida - odparła, ale skoro nie chcesz to nie. Łaski bez. Iga, Josef, Feliks! Idziemy.
Po tych słowach kobieta wyszła, a za nią Czechy i Słowacja. Polska Łukasiewicz schował miecz i ostatni raz spojrzał na albinosa, po czym podążył za rodzeństwem.

476 - Rzym
Feliks patrzył jak kobieta, która trzymała w ramionach trójkę zaledwie rocznych dzieci upada, a maluchy upadają na twardą kamienną posadzkę.
Właśnie zabił człowieka... Kobietę... Matkę...
Zabił...

476 - Rzym
- Si(z wło. ty)... - wysyczał Romulus i rzucił się na Słowiany, która zgrabnie ominęła jego cios i uderzyła go klingą w plecy. Rzym upadł na posadzkę i zachłysnął się krwią.
- Nie należało zadzierać ze Słowianami - odparła - Widzisz? Twoje miasto płonie, a kobieta nie żyje. Dam ci żyć i twoim dzieciom, bo i tak już się nie podniesiecie. Ten sam koniec spotka tez twojego brata, ale to już zostawię Jugosławii. Ma ona z nim własne porachunki. Żegnaj Romulusie... Iga, Feliks, Josef - zawołała, a dzieciaki wstały i podreptały za nią. Umazane w krwi i błocie. Za nimi ruszyli żołnierze. To był już koniec. Koniec Rzymu, którego nie zobaczył Otton.

lipiec 965 - Gniezno - około południa
Feliks stanął za tronem Mieszka. Miał dziś przybyć posłaniec ze Świętego Imperium Rzymskiego. Nigdy sam nie widział HRE, ale słyszał, że z wyglądu i charakteru przypomina Germanie. Jako państwo pogańskie Feliks miał spore urwanie głowy. Nie chciał rezygnować ze starych zwyczajów, choć Iga i Josef namawiali go, że tak będzie lepiej. Niby mieli rację, ale mimo wszystko to było dziwne.
Od 476 minęło trochę czasu. Gdy zabił tą kobietę czuł dziwną ekstazę, a na jego twarzy pojawił się uśmiech lecz gdy Słowiany umarła uciekając z nimi spod Rzymu zrozumiał co zrobił i nie potrafił sobie wybaczyć. Zabił matkę tych dzieci! MATKĘ! Bał się, że te dzieci, które wtedy na niego patrzyły teraz by go rozpoznały. W końcu byli potomkami Romulusa, a on był z tych co pamiętali.
476 Feliks obiecał sobie, że już nigdy nie będzie walczył z takiego powodu, by podbijać. Będzie walczyć by bronić. Właśnie dlatego bał się zmian. Bał się, że zapomni o swojej obietnicy.
Do sali wszedł młody mężczyzna w zbroi i płaszczu, którego kaptur zasłaniał większość twarz. Uklęk przed Mieszkiem po czym wstał i zdjął kaptur. Oczom zebranych pokazała się biała czupryna, jasna cera i czerwone oczy.
- Gilbert... - szepnął Feliks.

10 kwietnia 2010 - Warszawa - 10:45
Feliks i Ivan wpadli do sali. Stali tam już Premier Polski, Warszawa i kilku polityków. Większość z nich siedziała zgarbiona na fotelach i wpatrywała się martwymi oczami w ekran telewizora. Ponure twarze znaczyły tylko jedno.
- To... to prawda - szepnął chłopak patrząc jak na ekranie pojawiają się obrazy. Czuł jak jego ciało drży. Nie wiedział co ma robić. Prawda, wielu z tych ludzi nie było geniuszami, ale było też tam sporo osób, u których miał często dług wdzięczności lub byli jego przyjaciółmi. Łukasiewicz poczuł, że jeśli zaraz nie usiądzie to się przewróci. Złapał się oparcia krzesła na którym siedział jeden z polityków. warszawa podbiegła do niego i przytuliła. Nie wiedziała jak może inaczej go pocieszyć.
Odwrócił się. Chciał zobaczyć co zrobił Ivan. Mężczyzna wpatrywał się w obrazy, a na jego twarzy widniał szok. Gdy zobaczył, że Łukasiewicz na niego patrzy odwrócił się i wybiegł z sali. Wsiadł w samochód i od razu pojechał na lotnisko po czym wsiadł w samolot do Moskwy.
W sali nadal grał telewizor...
Tupolew Tu-154M uległ katastrofie w Smoleńsku o godzinie 8:41:06 czasu środkowoeuropejskiego...
Mówiła z ponurą miną prezenterka.

Trochę wcześniej - Malbork
Uczestnicy integracji nadal nie rozumieli co się przed chwilą stało. To była chwila gdy Ivan i Feliks wyszli. Dodatkowo ich grobowe twarze i powaga w oczach niepokoiły wszystkich. Oni również szybko wytrzeźwieli. Nie byli pewni czy nie powinni się teraz martwić.
Nagle całą sale zaczęły wypełniać różne dźwięki dzwoniących telefonów. Pierwszy odebrała swój Jolka.
- Włącz telewizor - powiedział głos z drugiej strony słuchawki. Dziewczyna nie wiedząc co się dzieje podbiegła do dużej plazmy i nacisnęła przycisk "on"
Ekran zamigotał. Na kanale TVP1 leciały właśnie wiadomości. Na czerwonym pasku przewijał się ten sam tekst co mówiony przez prezentera tyle, że po angielsku. W tym samym czasie pozostali odebrali telefony:
- Accendere la TV - usłyszał Lovinoio
- Allumer la télé - Francis nie zdążył nic powiedzieć, bo rozmówca się rozłączył.
- Terebiwotsukeru - powiedziął ktoś po japońsku.
Wzrok wszystkich skierował się na telewizor i czerwony pasek.
Tupolew Tu-154M uległ katastrofie w Smoleńsku o godzinie 8:41:06 czasu środkowoeuropejskiego...

10 kwietnia 2010 - Moskwa - 13:30
Ivan wszedł szybkim krokiem do sali. Był wściekły. Nie wiedział co się dokładnie stało i nie rozumiał jak. Dwa lata po tym jak Feliks przystąpił do Unii Europejskiej zadzwonił do niego. Wtedy właśnie naprawdę się zmieniło.

13 grudnia 2006 - Moskwa - 15:48
Rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Ivan siedział właśnie nad górą papierów w swoim gabinecie.
- Ehh... - westchnął. Był już zmęczony i miał ochotę gdzieś iść. Najlepiej na wódkę.
Odebrał telefon.
- Slushat' - zapytał.
- Privet Ivan (Cześć Ivan) - usłyszał po drugiej stronie roześmiany głos Polski.
- Feliks? - zdziwił się Rosjanin. Nie spodziewał się, że kiedyś Łukasiewicz zadzwoni do niego z własnej woli, a szczególnie po tym co się stało w czasie ostatnich kilku dekad.
- A niby kto? Słuchaj jestem w Moskwie, przyjechałem razem z ambasadorami na jakąś rozmowę i tak sobie myślę, że może byśmy wyszli trochę popić.
Rosjanin ucieszył się, ale zaraz spochmurniał i spytał.
- Polsza, Ty v poryadke (Dobrze się czujesz Polsza)?
- No jasne! Skoro ty też to spotykamy się za półgodziny przy Krasnaya ploshchad'*** - powiedział i rozłączył się.
Ivan westchnął. Bał się tego spotkania od 1991. Bał się, że nie będzie w stanie spojrzeć mu w oczy.
Wstał zza biurka i sięgnął po płaszcz i wyszedł z domu. Szedł powoli ulicami swego ukochanego miasta, które tak często w swojej historii musiał opuszczać. Doszedł do Krasnaya ploshchad' i zaczął się rozglądać za pewną blond czupryną.
- Gde on nakhoditsya (Gdzie on jest) - szepnął.
Może zrobił to specjalnie tak jak z tymi listami****. Pewnie teraz gdzieś siedzi i się ze mnie śmieje - pomyślał Rosja i troszkę posmutniał.
- A kuku! - usłyszał czyjś głos, a później poczuł na plecach ciężar.
- Polsza? - szepnął zdziwiony.
- Nie, Arthur Kirkland, pewnie, że ja! - zawołał i zszedł z mężczyzny - Wiesz, strasznie się tu w Moskwie zmieniło. A tak btw. to jak ją (Moskwę) spotkasz to pozdrów. To co idziemy do baru?
Rosjanin stał przez chwilę zdziwiony po czym przytaknął z uśmiechem. Nie rozumiał dlaczego Feliks jest taki zadowolony, ale skoro widząc go nie wyzywał go od komuchów i sowietów to było dobrze.
Weszli do baru i usiedli. Ivan był tu dość znany, więc kelnerka od razu przyniosła im to co trzeba.
Trochę popili po czym wyszli. Feliks zaczął lepić coś ze śniegu i iść za Rosjaninem.
- Emm... Feliks? - zaczął Rosja. Musiał wreszcie o to zapytać.
- Tak? - spytał Feliks podnosząc wzrok znad lepionej śnieżki.
- Dlaczego...
- Co "dlaczego"? Wiesz, wbrew pozorom wszechwiedzący nie jestem.
- Dlaczego... tu jesteś? Przecież... jeszcze niedawno... - mężczyzna czuł się jak dziecko, które upadł na ziemię i zniszczyło nowe spodnie kupione wczoraj przez mamę. Czuł, że zaraz się rozpłacze. Bał się odpowiedzi kuzyna. Bał się zobaczyć jego twarz dlatego nadal stał tyłem. Odruchowo zaciskał ręce w pięści jakby to mogło go uratować.
Nagle przed sobą zobaczył uśmiechniętą twarz Polski
- Ty to jednak jesteś głupi Ivan. Jestem tu ponieważ chciałem popić z moim młodszym kuzynem i dać prezenty gwiazdkowe od Igi i Josefa.
- Ale przecież...
- Posłuchaj mnie. Tego co było już nie zmienimy. W dużej rodzinie, takiej jak nasza, często zdarzają się kłótnie, a rodziny się nie wybiera, więc nie można się na nią boczyć. Po za tym spotkałem się z tobą nie jako Polska, a jako Feliks Łukasiewicz. Nie jako twój sąsiad, a jako twój kuzyn. Nie by pertraktować czy rozmawiać o polityce tylko po to by... no wiesz "pogadamy, popijemy, poszumimy, pokręcimy się i pa lecimy do domu*". Ty to naprawdę zadajesz głup...
Polska po czuł jak Rosja przytulił go mocno do siebie. Słyszał jak mocniej bije serce mężczyzny i jak się trzęsie.
- Spasibo Polsza (Dziękuję Polsza) - szepnął, a na jego twarzy pierwszy raz od tak dawna zagościł prawdziwy uśmiech. Nie wierzył, że Polska kiedykolwiek mu przebaczy i naprawdę dziękował Bogu, światu, wszystkiemu po kolei. Był szczęśliwy.
- Ty to jednak naprawdę jesteś głupi Ivan - mruknął Feliks i również go przytulił.

10 kwietnia 2010 - Malbork - 16:04
Wielu z nich zastanawiało się co powie Polsce gdy ten wróci. Niby taki Ameryka żył na innym kontynencie i to nie była jego sprawa, ale w gruncie rzeczy wiedział co znaczy stracić prezydenta i martwić się o swoich ludzi.
Ponowny dźwięk telefonu. Jolka natychmiast chwyciła urządzenie i popatrzyła na wyświetlacz.
- Feluś... - szepnęła i natychmiast odebrała.
- Halo... Feluś... - zaczęła cicho bojąc się usłyszeć jego głos. Nie wiedziała jak chłopak zareagował na tą całą sytuację.
- Jolka, powiedz, że wszystkim, że integracja zostaje przełożona i ich przeproś. Będę mieć teraz trochę na głowie - usłyszała ten ton jego głosy, którego używał gdy patrzył na wszystko jak realista. Używał go zazwyczaj podczas wojen, podczas okresów zaborów, stanu wojennego. Bała się. Bała się co się może stać.
Rozmówca rozłączył się, a Warmia ukryła twarz w dłoniach.
- Jolka... - szepnął Gilbert i położył jej rękę na ramieniu - Co jest?
- Nic... - warknęła. nie potrafiła być dla niego miła. Nie po tym co zrobił - Tylko... niestety chyba musimy przerwać integrację. Feliks i Ivan mają teraz sporo na głowie, więc prosili by przełożyć to na inny termin. I Feliks przeprasza, że was tak zostawia i w ogóle zaraz po imprezie... - odparła zmieszana próbując udawać, że wszytko jest okey.
Pozostali skinęli głowami i udali się do pokojów by się spakować. Zapewne gdyby coś takiego się stało w innych okolicznościach byli by źli, ale ta sytuacja była inna. Wiedzieli, że Feliks miał sporo na głowie. EURO 2012, integracja, a do tego jeszcze to. Zdecydowanie chłopak się przemęczał. Cała ekipa spakowała się, a następnie Jolka odwiozła ich niebieskim autobusem do Warszawy na lotnisko Chopina.

19 kwietnia - Smoleńsk - 13:48
Feliks przechodził się po zgliszczach. Dookoła chodziło mnóstwo żołnierzy i naukowców. Chłopak c rusz pochylał się i zbierał do rąk odzianych w lateksowe rękawiczki łańcuszki, obrączki i inne przedmioty.
Właśnie zauważył jak czyjaś spopielona pięść ściska kurczowo medalik. Wyjął go ze zniszczonej dłoni. Obejrzał okrągły przedmiot i delikatnie nacisnął na linię, gdzie zbiegały się dwie warstwy. Medali otworzył się. W środku było zdjęcie młodej dziewczyny o czarnych włosach i brązowych oczach. Podał przedmiot naukowcowi i szepnął mu na ucho imię ofiary wskazując ją palcem. Mężczyzna zanotował to w notesie i schował łańcuszek do plastikowego woreczka
Chłopak zaczął ponownie szukać rzeczy wśród szczątek.
Usłyszał jak ktoś podchodzi do niego. Spojrzał przed siebie i zobaczył czarne buty wojskowe jakie nosili Rosjanie. Podniósł głowę wyżej i napotkał spojrzenie Rosji. Mężczyzna tak samo jak on kucnął i zaczął przebierać w ciałach rękami w lateksowych rękawiczkach.
Milczeli. Nie wiedzieli co powiedzieć. W końcu Ivan otworzył usta.
- Polsza...
- Nic nie mów - Rosjanin jak na rozkaz zamknął usta. Bał się odezwać. Bał się, że gdy to zrobi straci na zawsze przyjaźń kuzyna. To były zaledwie cztery lat. Cztery lata, w ciągu których zaczęli się do siebie uśmiechać, gadać na różne tematy i śmiać. Nie chciał tego stracić - Nie żywię do ciebie urazy - Oczy Ivana powiększyły się, nie wierzył, że Feliks właśnie to powiedział - To nie była twoja wina. Wiesz, u mnie już zaczęli mówić, że to zamach, ale nawet gdyby tak było to nie zrobiłbyś tego ty. Jako ludzie jesteśmy wolni, jako kraje uzależnieni od rządu. Nawet gdybyś to zrobił to nie mógłbyś mi tego nawet powiedzieć. Mogłeś tego nawet nie wiedzieć, ale to nie była twoja wina. Byłeś z nami. Widziałem jak cieszyłeś się mogąc być ze wszystkimi nie jako Rosja, a jako Ivan i nie martwić się, że się ciebie boją przez wspólną historię. Nasze kontakty się polepszyły i nie chcę... Ivan - Feliks podniusł wzrok i spojrzał prosto w fioletowe oczy - Niech to nas nie poróżni.

*Według wielu podań to nie Germanie, a Słowianie Zachodni napadli w 476 na Rzym. Następnie wrócili nad tereny Bałtyku. Mogli być to zarówno przodkowie Polaków jaki i Czechów bądź Słowaków.
**Bizancjum i Rzym noszą imiona dwóch chłopców których wedle legendy wychowywała wilczyca. Jako młodzieńcy założyli miasto na jednym z siedmiu wzgórz - Rzym. Następnie Romulus zabił Remusa i został władcą miasta.
***Sztylety średniowieczne są dość duże (30cm na długość, 10cm szerokość i 1cm grubości) dopiero później Francuzi przerobili je na malutkie ozdobne.
****U mnie w opowiadaniu takie postacie jak Germania czy Rzym to ojcowie, ale często mówią na nich per "dziadku" rzadziej "ojcze"
*nazwa Słowianie pochodzi od nazwy "słowo". Oznacza to, że ludy te umiały posługiwać się językiem. Jednak w roku X gdy HRE chciało ochrzcić Polskę jej mieszkańcy nie mogli ich zrozumieć i nazwali ich Niemcami od słowa "niemy". Jednak według podań jeszcze w wieku V języki nie były tak zmienione przez łacinę i można było się jako tako porozumieć.
**chodzi o to, że Niemcy, Francja i Włochy mają wspólne korzenie. Podwaliny tych państw powstały po upadku imperium Karola Wielkiego. W ten sposób Francis, Feliciano, Romano i Lukas (HRE) są złączeni przez więzy krwi od matki.
***Plac Czerwony
****listy które Polacy wysyłali notorycznie władzą Rosji by ich skołować.
*Tekst Hadesa z Herkulesa (1997)

1 komentarz:

  1. No! Bardzo mi się podoba! Cieszę się, że rozdział jest zaktualizowany i można go normalnie przeczytać! :)
    Dziękuję i życzę dużooo weny~~!

    OdpowiedzUsuń

Skoro już czytasz to skomentuj.
Nie stracicie przez to zbyt dużo czasu, a kilka twoich miłych słów poprawi humor po ciężkim dniu w szkole, przyprawi twarz o uśmiech i może nawet doda weny w deszczowy dzień.
Weryfikacja też jest wyłączona, więc nie musisz się trudzić z cyferkami i literkami.