8 kwietnia - Malbork - 12:30
Hotel,
w którym się zatrzymali był mały, ale na tyle duży by pomieścić
wszystkich uczestników integracji. Sprzęty były wygodne, a właściciel
pensjonatu utrzymywał to miejsce w nienagannym stanie już od wielu lat.
Personifikacje
zajęły swoje pokoje. Wszyscy byli przyporządkowani według pewnego
porządku, ale jak Feliks powiedział: "Nie chcesz spać z sąsiadem w
jednym pokoju, to się zamień.", więc wszyscy zrozumieli, że mają pewną
dowolność. Co bardziej zdziwiło Feliksa, nikt się nie zamieniał, a przy
rozpakowywaniu się nie było zbyt dużo hałasu.
A nie robili takiego
rumoru, bo wciąż zastanawiali się nad tym co powiedział Polska do
Gilberta. Próbowali się spytać Torisa, ale jak się okazało Litwin nie
znał nigdy języka kolegi i to właśnie Feliks nauczył się litewskiego by
móc spokojnie z nim gadać.
Tak samo Rosja, Białoruś i Ukraina nie
mieli pojęcia, bo pomimo, że ich języki są zbliżone do Polskiego to jest
w tym dużo różnic, a przy slangu Feliksa tym bardziej nie potrafili
zrozumieć o co chodziło.
Tak samo odparli im Josef i Iga. Nie
potrafili dobrze rozszyfrować słów brata, gdyż chłopak mówił wtedy z
mazurskim akcentem, by Prusak mógł go łatwiej zrozumieć.
Tak więc nikt nie wiedział co chodziło po głowach tej dwójki.
Właśnie
zegar wybił 13:00 i kraje powoli zaczęły schodzić na dół gdzie
znajdowała się jadalnia. Zanim weszli Feliks przypomniał wszystkim
uczestnikom zasady BHP. Właściwie to nikt go praktycznie nie słuchał,
ale Łukasiewicz to rozumiał, w końcu gdy był na innych spendach także
nie słuchał tego wszystkiego, ale zasady zasadami i pewnie Ludwig (który
jako jedyny go słuchał) później opierniczył by go za nie przestrzeganie
zasad. O 9:15 mogli wreszcie wejść do jadalni na upragniony obiad.
Pomieszczenie
było duże, większe od sali konferencyjnej G-8. Miała bardzo wysoki
strop i szerokie okna, które bardzo rozjaśniały to miejsce. Było tu
mnóstwo okrągłych stolików, przy których stało pięć krzeseł.
Kraje,
pomimo głodu, niechętnie podchodziły do stołów i usiadły. Feliks to
jednak Polska, więc nie spodziewajmy się czegoś, co można określić
mianem "super". Po kilku minutach czekania do sali weszły młode
kelnerki, które podały im posiłek. Jakież było zdziwienie gości Feliksa,
gdy przed każdym z nich pojawiło się ich ulubione danie. Po sali
przebiegły zdziwione szepty.
Tamara podbiegła do Łukasiewicza.
- Jak to zrobiłeś, frere (braciszku)? Skąd wiedziałeś, że lubię tuńczyka i owoce morza?
-
Skąd? Wiesz, jak to się mówi "Polak potrafi" - odparł z uśmiechem
wyspiarce. Nie rozumiał o co im chodzi. W ciągu ostatnich kilkuset lat
zwiedził prawie cały świat. Potrafił mówić prawie w każdym języku. Znał
nawet łacinę. Po prostu na przestrzeni lat zaczął rozumieć, że bez tego
nie da rady szukać sprzymierzeńców do walki i niepodległość. W ciągu lat
emigracji nauczył się mówić nawet z akcentem, więc brzmiał jak
prawdziwy obywatel danego kraju. Możecie mi wierzyć, że bardzo go to
cieszyło. Dzięki temu podczas IIWW nikt nie mógł go znaleźć dopóki sam
się nie ujawnił. W końcu kamuflaż miał opanowany - trochę makijażu i
sukienka :). Włamał się do siedziby gestapo i getta w Oświęcimiu.
Przeżył zesłanie na Syberię i wrócił do kraju. Zestrzelał samoloty
Ludwiga podczas Bitwy o Anglię. Więc jak mógł nie wiedzieć tak
podstawowej rzeczy jak co lubią zjeść jego znajomi.
Zaśmiał się na
widok zdziwionej Seszele, która najwyraźniej nie zrozumiała frazy i
zaczął jej tłumaczyć o co chodzi w powiedzeniu.
Inne kraje już się
nie odzywały. Wiedzieli jak Feliks "potrafił" coś zrobić. Jeśli na
czymś mu zależało zawsze robił to na 100%. Niby niepoważny wieczny
optymista potrafił nagle stawać się dojrzałym realistą. Była to dość
dziwna metamorfoza, ale Polska już taki był. Słowianie zawsze byli
nieprzewidywalni i nie do końca normalni, więc większość krajów
przestała nawet próbować ich zrozumieć.
Po objedzie każdy miał
czas wolny. O godzinie 15:00 miała się zacząć wycieczka po mieście. Po
rozmowie z albinosem oboje stwierdzili, że zwiedzanie zamku przełożą na
11 kwietnia. A wcześniej pokażą im jeszcze Gdańsk, Sopot, Toruń i kilka
innych miast. Natomiast po 11 na ostatnie dni przeniosą się na Mazury do
małej miejscowości, gdzie będą się bawić nad jeziorami.
Polak z
niezwykłym zdziwieniem zauważył, że zaczął się dogadywać z Prusakiem.
Ale właściwie nie wiedział dlaczego się dziwił. Przecież już raz mieli
taki okres, ale wtedy... to było za czasów gdy zwali się PRL i NRD.
Wtedy musieli, a po za tym to była wojna... Gdy mur berliński padł i
wyrwali się z łap komunizmu znów zaczęli drzeć koty. Lecz co najwyżej
rzucali sobie nienawistne spojrzenia, wredne komentarze i w co
najgorszym wypadku bili się i wyrywali włosy z głowy. Mimo to w ich
oczach zawsze już lśniły kolorowe iskierki, które zaczęły się utrzymywać
w ich oczach odkąd zaczęli ramie w ramie walczyć.
Tak więc o 15
zaczęło się zwiedzanie. Każdy miał trochę inne zdanie o mieście. Taki
Japonia był zachwycony widząc tą jakże piękną architekturę, Franca
twierdził, że jest tu za mało romantycznie, a Anglia narzekał, że w
Polsce nie ma metra poza stolicą. Tego ostatniego zgasił Prusy, mówiąc,
że w przeciwieństwie do innych jest tu za dużo miejsc, które można
zniszczyć i Polska wbrew pozorom nie jest taki głupi i nie zniszczył by
jednego ze swoich miast, a takiego Malborka to w szczególności.
9
kwietnia - Gdzieś pomiędzy Gdańskiem a Malborkiem na świeżo zrobionej
autostradzie, która pojęcia dziura jeszcze biedaczka nie zna - 11:04
Następnego
dnia niebieski autobus ruszył w stronę Bałtyku. Bałci i Nordycy z
wielkimi uśmiechami przywitali błękinozielone fale, niebieskie niebo,
którego nie zasłaniała tego dnia nawet jedna mała śnieżnobiała chmurka,
oraz jasny piasek. Gilbert razem z Polską zaczęli na przemian mówić o
historii Gdańska.
- O! A tam się tłukliśmy! - krzyknął Prusak na
widok znajomego budynku, w którym kiedyś mieściła się świetna knajpka.
Prowadziła ją jakaś kobiecina i jej córka, którą Gilbert nieudolnie
chciał poderwać. - I wtedy ze mną przegrałeś - Gilbert uśmiechnął się
wrednie w stronę Feliksa.
- Tak tak, oczywiście. Jak człowiek za dużo wypije to też przekręca fakty o 180 stopni.
- Pier**l się - warknął po polsku.
Feliks zaśmiał się po czym powiedział.
-
Du hat es fast shon, Romeo, aber "r" sollte ein wenig mehr harte
(prawie ci wyszło, Romeo, ale "r" powinno być trochę twardsze)
Nagle
idący na czele Feliks, który tak nawiasem mówiąc szedł do tyłu, by móc
mówić do zgromadzonych wpadł na kogoś. Feliks jak i postać zaczęli
przepraszać, a Łukasiewicz zaczął zbierać rzeczy, które powypadały
mężczyźnie. Oboje podnieśli głowy i nagle przez cały Gdańsk przeszła
salwa śmiechu.
- Leszek?! - krzyknął zdziwiony Prusy.
Uczestnicy
Integracji spojrzeli zdziwieni na całą tą sytuację. Przed nimi stał
postawny chłopak, który wzrostem spokojnie dorównywał Ameryce. Miał
krótkie ciemne blond włosy i zielone jak Feliks oczy. Ubrany był luźno
po cywilnemu jak każdy na ulicy.
- Witaj Gilbertcie - przywitał
się chłopak po niemiecku - Całe wieki cię nie widziałem - krzyknął - Cóż
cię tu sprowadza? Za Malborkiem się stęskniłeś? - spytał.
- Nein! Tylko przyjechałem z West na integrację.
-
Ach, przecież w tym roku to Feliks je urządza. Przyjechaliście zwiedzać
Gdańsk? I dobrze, w końcu to najfajniejsze miasto w tym kraju! - Leszek
zaczął trajkotać jak najęty o mieście.
- Em... Leszek - przerwał mu Polska - może pokażesz nam Stocznie, a później byś z nami pojechał do Sopotu i zwiedzimy molo, co?
- Dobrze prawisz! Zresztą i tak miałem zaraz jechać do Sopotu. Czeka tam na nas Jolka.
Albinos zesztywniał słysząc imię dziewczyny.
- Czyżbyś się bał Gilbercie? I ci się nie dziwię. W końcu nigdy się nie lubiliście - powiedział i uśmiechnął się wrednie.
Gilbert zaczął mamrotać coś pod nosem, a Feliks przedstawił pozostałym państwom Leszka.
- To Pomorze Leszek Kowalski - przedstawił go - A to koledzy z Unii i świata. Kilku z nich na pewno znasz.
-
Tak. Wania, Oleńka, Oh, nawet ty Natalia. Kurczę, nie widziałem cię
chyba od 1795. Sveiki Lietuva (z lit. Cześć Litwa) - przywitał się
widząc Torisa - kurczę, ile tu znajomych twarzy - i znów zaczął
trajkotać, a Polska znów próbował go powstrzymać.
Ponownie zaczęli
zwiedzać, ale tym razem to gadatliwy Leszek zaczął im wszystko
opowiadać. Widać było, że gdy po wojnie odbudowywał miasto włożył w to
całą swoją pracę. Do miasta odnosił się z wielką miłością i
przywiązaniem.
Drogę do Sopotu przebyli pieszo rozkoszując się
ładną pogodą. Na molo spędzili 2 godziny, a gdy skierowali się na plażę
spotkali Warmię.
- Jolka! - krzyknął chłopak i podbiegł do niej by
ją uściskać, ale nie zdążył bo dziewczyna poczęstowała go pięknym
prawym sierpowym.
- Spóźniłeś się - warknęła dziewczyna gdy Leszek chciał otworzyć usta by spytać "za co".
- Ale...
- Żadnego ale - warknęła po czym spojrzała na resztę towarzystwa, które z lękiem w oczach na nią patrzyło.
-
Feluś! - krzyknęła uradowana i uściskała brata przytulając go do
swojego dużego biustu. Serio, czy wszystkie Słowianki tak mają?
- Część Jolka - odparł chłopak.
Dziewczyna
puściła go i przywitała się z pozostałymi. Gdy jej wzrok padł na
Krzyżaka temperatura jej spojrzenia spadła o kilka stopni.
- Część Gilbert - powiedziała z tzw. "uśmiechem Rosji".
Albinos
schował się za bratem, a Jolka tylko prychnęła i teatralnym gestem
strzepnęła włosy. Chwyciła Leszka za rękę i gdzieś poleźli, ale
obiecali, że wrócą.
Tymczasem nasza "Drużyna Pierścienia" udała
się na molo a następnie na plażę. Jako, że było zimno, w końcu to był
kwiecień (nie to co ten w tym roku(2013)), dziewczyny tylko moczyły
stopy i zbierały bursztyny oraz muszelki. Oczywiście nie były one tak
okazałe jak te u Seszele lub Tajwan, ale wszystkie dziewczęta
stwierdziły jednogłośnie, że to fajna pamiątka. Tymczasem męska część
bawiła się w piachu.
Obok stała mała knajpka z otwartym tarasem, który wychodził na morze.
Tam
siedzieli Rosja i Niemcy. Po chwili dołączył do nich Feliks, który w
gruncie rzeczy był już trochę zmęczony. Usiadł z dawnymi nemezis przy
stole.
- Chyba nie jest tak źle - mruknął blondyn po Polsku. Ivan i Ludwig spojrzeli na niego nie rozumiejąc co mówi chłopak.
- Was ist, Feliks? (Co jest, Feliks?) - spytał Aryjczyk.
- Nothing, but I have strange premonition (Nic, tylko mam dziwne przeczucie)
- Don't worry Polsza! It should be fine! (Nie martw się Polsza. Będzie okey)
- Ja! Russland's right. (Rosja dobrze mówi)
- I hope you're guys right (Mam nadzieję, dobrze mówicie chłopaki)
Po chwili zapadła cisza. Trwała ona dość krótko, bo Ivan zaproponował polać wódki na poprawę humoru. Polska poparł pomysł.
-
Ofitsiantka! Prinesite vodki! (Kelnereczko! Przynieś wódki!) - zawołał
Rosjanin. Dziewczyna, która tu pracowała najwyraźniej zrozumiała go, bo
po chwili przyniosła wódkę i kieliszki.
- Jak by były potrzebne -
mruknął Feliks patrząc na szkło. Dobrze znał się z Rosją i wiedział, że i
tak będą pić z gwinta. Chyba, że znowu zrobią zawody. Cóż, właściciel
lokalu będzie musiał dokupić etanolu.
- And you, Germaiya? Do you want to drink some vodka with us? (A ty Niemcy? Chcesz popić z nami?)
Aryjczyk
spojrzał na Ivana jak na idiotę, kretyna i debila po krzyżówce
genetycznej. Okay potrafił dużo wypić, ale to było piwo! PIWO! Które
zawiera 5% alkoholu. Oni pili swój zacny wynalazek, który zazwyczaj
zawierał 40%, a Słowianie z Pasa Wódki* (Rosja, Ukraina, Białoruś i
Polska) potrafią nawet duszkiem pić estoński alkohol**. Nie było mowy by
na to przystał. Jego brat może by jeszcze dotrzymał im kroku, ale gdy
Gilbertowi urwie się film to Rosji będzie zapewne w połowie.
W tym
momencie reszta członków integracji wróciło z zabawy na plaży. Od razu
wszyscy się zaciekawili i postanowiono zrobić zawody na "najdłuższy
film" Dziewczęta zrobiły własny konkurs gdyż z racji swej płci i tak nie
pokonały by mężczyzn, a przynajmniej niektórych. Polska na spółkę z
Rosją mieli wykreślać tych którzy padli. Co oznaczało, że Anglię w ogóle
na tę listę nie wpisano 3:)
No i zaczęła się zabawa. Po kolei
odpadali coraz to słabsi. Oczywiście młode kraje takie jak Sealandia, Wy
czy Seborga miały nie pić. Seszele i Monoko także szybko zrezygnowały z
walki, a po chwili dołączył do zgromadzenia Francja, który z racji
swojej natury pijał raczej tylko wino. Po kolei zaczeli później odpadać
Alfred aka Hero-number-one, Lovinio i Hiszpania. Po chwili rozpoczęły
się śpiewy. Polska zaśpiewał "Whisky moja żono" i "Żubrówka" po
angielsku, a Ameryka na spółkę z Rosją "Vodka (by mad cow)" Po 3
godzinach gdy większość ekipy leżała na pod stołami ostały się pięć
osób: Białoruś, Ukraina, Polska, Rosja i Prusy, choć ten ostatni już
prawie "umierał". Ivan siedział w rogu sali i patrzył z przestrachem w
Natalię, która bardzo chciała go poprzytulać, i wdzięcznością na Oleńkę,
która próbowała powstrzymać siostrę.
- Nie mają już wódki - powiedział Polska siedzący na stole i machający przed oczami pustą butelką.
-
Oh, mach dir kaine Sorgen Polen, Ariel wusste Jezus, also sie das Meer
in Vodka gewechelt. (Nie martw się Polen, Ariel (Izrael) znała Jezusa to
zamieni morze w wódkę) - wybełkotał Gilbert, który siedział na jednym z
plastikowych krzeseł obok stołu.
- Debilu, on zamieniał wodę w
wino. A Ariel jest Żydówką, więc ni chuja nie potrafi, zresztą śpi i nie
będziemy jej budzić. A tak btw. to przez całe średniowiecze ganiałeś
mnie, Litwe i paru innych z meczem bądź kropidełkiem, a Biblii nie
znasz?
- Marudzisz Polen - stwierdził albinos i przyciągnął po siebie blondyna tak, że siedział pomiędzy jego nogami plecami do niego.
Blondyn zesztywniał, a po chwili zaczerwienił się.
- Co ty robisz debilu... - warknął.
- Jak to co? Przytulam~! - po ostatnim słowie mocniej go objął przytulając twarz do szyi.
- Gilbert... - syknął ostrzegawczo chłopak.
-
Ja? - spytał czerwonooki i polizał jego skórę. Po czym podniósł wzrok
do góry by zobaczyć wyraz twarzy Feliksa - Ładnie ci w czerwieni -
odparł z wrednym uśmieszkiem na ustach.
- Gilbert... - ponowny syk.
- Ale Polen ja przecież cię od zawsze cię kochałem :3 Ich liebe dich!
Potem pojawiła się ciemność.
Polska
szybko wyrwał się z ramion nieprzytomnego albinosa i jakby
automatycznie pobiegł w stronę wyjścia. Właśnie ten moment wybrali sobie
Leszek i Jolka by wejść do baru. Akurat Łukasiewicz poleciał tak, że
trafił w ich złączone ręce. Warmia i Pomorze by uniknąć zderzenia i
polecieć na piach na plaży przed knajpką rozłączyli ręce, a Feliks
glebnął twarzą prosto w piach.
Dla niego też zgasło światło.
10 kwietnia - Malbork (Pokój Gilberta, Ludwika i Rodericha) - 08:43
Gilbert
obudził się. Podnosząc głowę poczuł cud kaca wielkiego jak ZSRR w
rozkwicie. Zdziwił się, bo o ile dobrze pamiętał to ostatnio byli w
knajpie nad morzem.
Pewnie Leszek nas podwiózł... a Jolka nalegała by mnie zostawić...
Jako,
że spał od ściany miał mógł spojrzeć stąd na pozostałe cztery łóżka, w
tym jedno zawalone wszystkim i niczym. Zdziwił się gdy nie zauważył
nikogo.
Może lepiej się nie zastanawiać... - pomyślał i
zamknął oczy. Przekręcił się na drugi bok. Ze zdziwieniem wyczuł drugie
ciało. Otworzył oczy i ujrzał Feliksa w czarnej spódnicy ludowej z
kwiatami wplecionymi w blond włosy tak by wianek nie spadał mu z głowy.
Dalej miał na sobie białą koszulę z falbankami na piersi i specjalnie
rozszerzonymi rękawami.
Kurwa! Ale uroczy... tylko co on robi w
moim pokoju... Ciekawe czy pamięta co mu wczoraj powiedziałem? A
dlaczego by go trochę nie nastraszyć...
- Polen wstawaj - powiedział mu do ucha.
Zielone oczy wyłoniły się zza powiek.
- Co? Gdzie? Jak? Kiedy? - spytał. Widać, że miał równie mocnego co Prusy kaca.
- Wstawaj, zaraz będzie śniadanie.
- Aha... - mruknął Feliks i odwrócił się w stronę ściany.
- Polen wstawaj...
- Pierdol się... - odparł mu chłopak.
Albinos uśmiechnął się chytrze i zawisł nad jego szyją i szepnął mu do ucha:
- Wstawaj... - po czym językiem musnął jego małżowinę.
10 kwietnia - Malbork (Pokój Felicjano, Lovinio i Antonio) - w tym samym czasie
- AAAAA! - przez cały hotel przebiegła fala krzyku.
cosa sta succedendo... (Co się dzieje...) Pomyślał Feliciano Czyżby ktoś zobaczył, kogoś wyrzucającego resztki zgniłej pasty do śmietnika...
-
Ve~... Germania***... - mruknął szatyn chcąc powrócić do swojego snu o
paście i przechadzaniu się po Wenecji oraz pływaniu gondolą z Ludwigiem.
- Verzeihung Feliciano? (Słucham Felicjano)
-
Germania...? - Felicjano spojrzał za siebie i zobaczył śpiącego obok
niego Niemcy... - Germania... Lui è così carino mi si addice anche nel
sonno (Niemcy... On jest taki uroczy, nawet przez sen mi odpowiada). -
Pomyślał Włochy i przytulił się do blondyna.
Nie zauważył nawet, że to tym razem Ludwig jest jakimś cudem w jego łóżku a nie odwrotnie...
10 kwietnia - Malbork (Pokój Gilberta, Ludwiga i Rodericha) - 8:47
- Co ty robisz w moim łóżku! - krzyknął Polska wytykając Gilberta palcem jednocześnie trzymając się drugą ręką za polizane ucho.
- To chyba ja powinienem to powiedzieć - mruknął albinos zasłaniając sobie własne uszy.
- I... i... Co ja robię w sukience?! - ponownie wydarł się Łukasiewicz.
10 kwietnia - Malbork (Świetlica) - 8:55
Wszyscy,
pomimo mocnego kaca (minus Sealand, Wy i Seaborga), obudzili się
natychmiastowo po tej niezwykłej pobódce, którą zgotował im domownik
-
Może mi ktoś wyjaśnić, dlaczego zawsze gdy pijemy, to ja zawsze kończę w
spódnicy - spytał Polska z ponurą miną, który właśnie odłożył obok
złożony ładnie strój.
Dziewczyny zaczęły gwizdać pod nosem i patrzeć się w sufit i na ściany. Chłopak spojrzał na nie grobowym wzrokiem.
- Oj daj spokój Feluś - powiedziała Jolka, która właśnie weszła do świetlicy. Wszyscy wiedzą, że lepiej ci w babskich ciuchach.
Feliks zrobił się cały czerwony i złożył ręce na piersi. Może i wyglądał "lepiej", ale to nie znaczyło, że to lubił...
Nagle
dało się słyszeć dwa dzwoniące telefony. Jeden miał w tle jakiś
patriotyczny remake, a drugi jakąś rosyjską klasykę. Ivanowi podała
telefon Natalia, a Feliksowi Jolka.
- Słucham?
- Slushat'?
Spytali
w tym samym czasie. Ich oczy powiększyły się słysząc głosy w komórkach.
Ivan i Feliks spojrzeli po sobie i już wiedzieli. Kac natychmiast
przeszedł. Oboje stanęli na nogi i biegiem udali się do wyjścia. Zabrali
kurtki po czym gdy tylko wybiegli na dwór wsiedli w już czekające na
nich samochody po czym odjechali.
- Ktoś wie co się stało? - spytał Prusy.
*Kraje
Pasa Wódki - kraje które produkują wódkę na skalę światową. Dominują
także w jej spożywaniu. Należą do nich: Polska, Rosja, Białoruś,
Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Szwecja, Norwegia. Polska jest
na czwartym miejscu jeśli chodzi o jej produkcję, ale na pierwszym w
EU. Rekord świata w piciu należy do Rosjan od 2011 gdy pokonali Polaków o
0,34 promila we krwi. Jednakże Polacy mogą pochwalić się tym, że: Pewna
kobieta jechała prosto drogą mając we krwi 11 promili i nawet nie
trafiła później na toksykologiczny. Wszyscy panowie i panie z rekordów
natychmiast później lądowali w szpitalu lub umierali.
A teraz coś z
życia co udowadnia prawość słów "Polska Rosja dwa bratanki i do bitki i
do szklanki": W latach siedemdziesiątych na etykiecie duńskiej wódki
pojawił się następujący napis: "Dawka śmiertelna - 4,5 promila alkoholu
we krwi! Nie dotyczy Polaków i Rosjan". Jak to mówią, życie pisze najlepsze historie :D
**Estoński alkohol -
Najmocniejszy alkohol wyprodukowany z ziemniaków i to w okresie między
wojennym miał moc 98% i jak nazwa wskazuje zrobili go w Estonii.
***Po włosku Germania znaczy Niemcy, a Germania Magna - Germania... kto zrozumie braci włochów...
Czytam to już i czytam któryś raz i muszę stwierdzić, że mi się podoba.
OdpowiedzUsuńAle muszę zgłosić coś, co denerwuje mnie od... kilku dni. Mianowicie - jest link z trzecim rozdziałem, jednak za każdym razem, gdy na niego klikam wchodzę z powrotem na spis treści i nie mogę przeczytać co działo się później.
Czy Mogłabyś to naprawić, lub sprostować? Miło mi się czyta Twoje opowiadanie(mam na myśli Integracja w Polsce) i nie mogę doczekać się reszty :)